wtorek, 31 grudnia 2013

PINK DIAMOND



Witajcie w ostatni dzień 2013 roku! Część z Was pewnie już się szykuje na wieczorne imprezy ;) Ja wczoraj wybrałam się po idealny sylwestrowy lakier do paznokci. Przejrzałam wiele szaf, stojaczków i żaden z brokatów mnie nie powalił. Alternatywą był topper z Essence...jednak chciałam więcej blasku! Dlatego skierowałam się do sklepu Claire's i nie zawiodłam się! Przedstawiam Wam mój strzał w 10 jeśli chodzi o lakier idealny na sylwestrowe szaleństwa! Oto Little Angel. 



Lakiery Claire's mają obłędnie piękne opakowania. Proste i niezwykle estetyczne z metaliczną nakrętką. Lakier ma 10 ml i kosztuje 13.90 zł. Stojąc przed szafą z lakierami oszalałam! Ilość pięknych, metalicznych brokatów mnie oszołomiła. Chciałam wziąć od razu 3-4 kolory, w tym złoto, miedziano-czarny, błękit który kojarzy mi się ogonem syreny oraz intensywny niebieski. Już miałam zdać się na jakiś przypadek, wyliczankę czy wybór z zamkniętymi oczami, gdy mój wzrok dostrzegł ten śliczny różowo odcień.



Jest lekko cukierkowy, ale dzięki temu, że 1 warstwa nie jest dobrze kryjąca, można się nim bawić na różne sposoby. Ja postanowiłam pokryć nim paznokcie do pełnego krycia. Już wiem, że zakochałam się w nim i będziemy się często spotykać bo daje wspaniały blask! Pędzelek jest wygodny i nie za gruby, dzięki czemu wszystkie migotki i brokaciki rozprowadzają się bardzo dobrze. Lakier nie schnie szybko, ok. 5-10 minut na średnią warstwę, więc trzeba mu pomóc wysuszaczem jeśli zależy Wam na szybkim manicurze. 




A oto jak prezentuje się na paznokciach po 3 warstwach. Dwie były już niezłe, ale nakładałam go nie za dużo i chciałam pokryć każdy zakamarek tym błyszczącym cudem.





Ten lakier migocze w każdym świetle i przy najmniejszym ruchu! To czysty brokatowy blask! Jest wręcz stworzony na Sylwestra. Jak Wam się podoba? Ciekawe też jestem co dziś Wy wybrałyście na tą     szampańską noc? 





Koniec tego roku był dla mnie bardzo udany i mam nadzieję, że kolejny będzie jeszcze lepszy. Chciałabym wam życzyć szampańskiej zabawy! Błyszczcie dziś jasno! Niech Nowy Rok będzie dla Was dobry, pełen pracy i satysfakcji. Życzę Wam wielu nowych odkryć, uśmiechu oraz spełnienia marzeń! Do zobaczenia w styczniu!  




niedziela, 29 grudnia 2013

NO 36 - BALSAM NA SUCHE STOPY


Jak często zajmujecie się pielęgnacją stóp? Pamiętacie by kremować i nawilżać je równie często jak dłonie? Ja się przyznaję, że niestety nie pamiętam by dbać o nie regularnie. Parę lat temu, gdy trenowałam kilka razy w tygodniu,  dbałam o  nie częściej. Obecnie nie sprawiają już tyle problemów i nie są wymagające, stąd też zdarza mi się zapomnieć by i je dopieścić. Stopy jednak czasem przypominają o sobie, szczególnie teraz zimą. Czuję, że stają się lekko szorstkie i wołają o dobra pielęgnację. Mam dla nich sprawdzony i pewny kosmetyk! Dziś opowiem Wam o balsamie do stóp i paznokci z PharmaCF.


Balsam zamknięty jest w tubce o pojemności 100ml. Kosztuje ok. 5-6 zł i można go kupić między innymi w Rossmannie. Opakowanie jest poręczne, zamknięcie jest bezproblemowe, a elastyczny plastik pozwala nam wycisnąć tyle kremu ile chcemy. 
Oto co pisze producent: 
Balsam przeznaczony do codziennej pielęgnacji skóry stóp i paznokci. Zawiera intensywnie nawilżające kwasy owocowe AHA oraz oliwę z oliwek, która wzmacnia i nabłyszcza paznokcie. W balsamie marka No. 36 umieściła również alantoinę i d - pantenol, które łagodzą podrażnienia oraz skutecznie przyspieszają regenerację. Zawarta w kremie lanolina redukuje szorstkość i przywraca skórze naturalny poziom nawilżenia. Regularne stosowanie kosmetyku zapewnia wyraźną poprawę struktury naskórka oraz zmniejsza objawy zrogowacenia. 


Skład balsamu jest naprawdę bogaty i prezentuje się tak:
- woda
- olej parafinowybogaty emolient o wyraźnych własnościach natłuszczających skórę
- mieszanka alkoholu cetylowego i stearynowego
- glicerynasubstancja nawilżająca, penetruje warstwę rogową naskórka
- kwas stearynowy - Substancja renatłuszczająca w preparatach myjących
- alkohol denaturowany - Składnik o działaniu tonizującym, oczyszczającym, odtłuszczającym, odświeżającym.
- stearynian etyloheksylu - Emolient tzw. tłusty. Zmiękcza i wygładza skórę, tworzy na powierzchni warstwę okluzyjną (film), która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z jej powierzchni
- oliwa z oliwek - zawiera duże ilości nienasyconych kwasów tłuszczowych, poprawia stan bariery naskórkowej, zmniejsza ryzyko powstawania przebarwień, normalizuje procesy keratynizacji skóry
- stearynian gliceroluEmolient tzw. tłusty. Zmiękcza i wygładza skórę, tworzy na powierzchni warstwę okluzyjną (film), która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z jej powierzchni
- PEG-100 stearate - emulgator z grupy powszechnie stosowanych, składnik warstwy okluzyjnej, pozostaje na skórze
- ekstrakt z owoców męczennicy jadalnej (passiflory) - wpływa na przebieg procesów zapalnych w skórze oraz zmniejsza przebarwienia
- ekstrakt z limonki - zawiera enzymy i kwasy owocowe, które rozpuszczają martwe komórki, pozostawiając skórę gładką w dotyku; łagodzi stany zapalne, wypryski, podrażnienia i przyspiesza ich gojenie
- lanolina - natłuszcza, nawilża i tworzy film na powierzchni skóry, który zapobiega odparowywaniu wody
- fenoksyetanol - ma właściwości antyseptyczne i przeciwbakteryjne; u osób o wrażliwej skórze może wywoływać świąd, stany zapalne i wypryski
- polidimetylosiloksan - silikon, emolient, poprawia konsystencję, zmniejsza tłuszczenie, tworzy lekkie filmy okluzyjne
- ceteareth-20 - emulgator
- mocznik - nawilża i zmiękcza skórę
- alantoina - goi, koi, likwiduje podrażnienia i stany zapalne, przyspiesza odnowę tkankową, przyspiesza ziarninowanie uszkodzonej tkanki i ułatwia bliznowacenie; zmiękcza i plastyfikuje warstwę rogową naskórka, pomaga w usuwaniu zrogowaceń
- kwas mlekowy - reguluje odnowę komórkową, likwiduje przebarwienia
- kwas salicylowy - posiada właściwości grzybobójcze i bakteriobójcze, likwiduje przebarwienia, pobudza odnowę komórkową, przyspiesza gojenie
- pantenol - nawilża, działa przeciwzapalnie, ma silne właściwości higroskopijne; odnawia komórki, zarówno naskórka, jak i skóry właściwej; goi różne rodzaje uszkodzeń skóry i błon śluzowych; łagodzi podrażnienia i nieprzyjemne objawy wywołane czynnikami alergogennymi
- glikol propylenowy - konserwant, emulgator i rospuszczalnik
- ekstrakt z szałwii - działa przeciwzapalnie i odkażająco oraz przeciwzapalnie
- wazelina - natłuszcza i nawilża
- perfumy

A dalej konserwanty i inne wspomagacze. Jak widać skład chociaż nie w 100% naturalny to bardzo dobry i zawierający wiele czynników aktywnych, które pomogą nam zadbać o nasze stopy.


Moja opinia:

Krem ma przyjemny cytrusowy zapach. Konsystencja jest bardzo lekka i wchłania się natychmiastowo. Wierzcie mi, że ostatni rzeczą na jaką mam ochotę to tracić czas na długą pielęgnację stóp. Cały zabieg zajmie Wam 1-2 minuty! Z czego najwięcej czasu poświęcicie na pokrycie dokładnie skóry, ponieważ balsam wchłania się w 30 sekund! Pozostawia na powierzchni aksamitny film, stopy od razu są wygładzone, miękki i aż chce się ich dotykać. 
Krem jest bardzo wydajny, na jedną stópkę wystarczy niewielka ilość, ciut więcej niż ziarnko grochu. Poza tym po jakimś czasie zauważyłam już, że moim stopom wystarczy gdy kremuję je co 2-3 dzień. Można też raz w tygodniu nałożyć go grubiej na skórę i ubrać skarpetki na noc. Sprawdza się bardzo dobrze jako maska! 
Tak jak pisałam, nie mam wielkich problemów ze skórą stóp, okresowo staje się bardziej sucha, poza piętami, które mają tendencję do twardnienia i pękania. Jednak zauważyłam, że moje stopy są delikatniejsze, bardziej nawilżone i nie wymagają tak częstego peelingu. Widzę też, że moje pięty mają się lepiej, skóra jest na nich miększa, nie rogowacieje tak szybko, a pęknięcia jeśli się pojawiają to zdecydowania mniejsze. Rzadko maluję paznokcie u stóp więc są one w niezłej formie. Nie zauważyłam by krem znacząco na nie wpłynął, poza lekkim nadaniem blasku zaraz po aplikacji. 
Podsumowując, ciężko mi znaleźć jakieś minusy na ten balsam. Spełnia on wszystkie moje wymogi co do tego typu kremu i na dodatek jest w bardzo dobrej cenie. Nie jestem pewna czy balsam poradzi sobie z naprawdę suchą i wymagającą skórą, ale wiem, że ta firma ma jeszcze jeden krem właśnie dla zniszczonej i suchej skóry. Więc gdyby dla kogoś ten okazał się jednak zbyt mało nawilżający to jest opcja i dla nich.

sobota, 28 grudnia 2013

GOLD FINGER



Na moich paznokciach znów pojawiło się złoto z czernią a to za sprawą ostatniego tygodnia w zbiorowym malowaniu u Aliny z bloga lilang-baso. Tym razem dostałyśmy takie oto zdjęcie jako inspirację: 




Bardzo lubię to połączenie, jest ono dla mnie eleganckie i uniwersalne. W zależności od odcieni złota i projektu możemy wydobyć na paznokciach stylizacje pełne przepychu, kojarzące się z filmem Wielki Gatsby lub bardziej stonowane i spokojne. Ja postawiłam na błysk i piasek. Nie chciałam przeładować ich zdobieniem, dlatego pojawia się ona tylko na dwóch paznokciach w formie odwróconego frenczu.


Bardzo chciałam użyć złotej folii by uzyskać taflę płynnego złota. Niestety folia, a raczej "sreberko" które mam jest ciut za grube i sprawiało problemy przy nałożeniu. Po paru godzinach na paznokciach zaczęło też się bufrować i marszczyć...Musze znaleźć lepszy patent. Reszta pazurków to kombinacje czerni i piaskowego białego złota.  


Do projektu wykorzystałam czarny lakier Wibo nr 34, Lovely Snow Dust nr 1 oraz prasowane złote sreberko. Jeśli komuś przypadły moje zdobienia do gustu to będzie mi miło jeśli zagłosujecie na nie na blogu Aliny o tutaj <KLIK>. W pasku bocznym bloga znajdują się ankiety do poszczególnych tygodni projektów. 




Z całego serca chciałabym podziękować Alinie za zorganizowanie projektu, który chociaż krótki, to przyniósł mi wiele frajdy! Dałaś nam świetne inspiracje, które wymagały wiele wprawy i dokładności. Na dodatek dzięki nim czas przygotowań do Świąt był pełniejszy. Dziękuję jeszcze raz, i mam nadzieję, że kiedyś uda Ci się powtórzyć projekt zbiorowego malowania bo jest on nie lada wyzwaniem! 



piątek, 27 grudnia 2013

MANHATTAN SMOKEY EYES



Dzisiejszy post będzie recenzją paletki Manhattan Smokey Eyes Kit, którą udało mi się kupić jakiś czas temu w Pepco. Czasem jestem pod wrażeniem niektórych kosmetyków, które można tam znaleźć. Zaglądam tam głównie z nadzieją na mój ulubiony tusz Revlon, jednak zdarzają się też inne perełki. paletka od razu przykuła mój wzrok przez piękny błękitno-turkusowy cień. Nie jest to może kolor, którego używam na co dzień, jednak każdy z tych kolorów jest na tyle uniwersalny, że nawet ja z moimi zielono-brązowymi oczami mogę je wykorzystać. 




Paletka jest zamknięta w ładne czarne opakowanie z dość mocnego plastiku. Niestety nie przetrwało ono upadku ze stolika i pękło przy łączeniu. Szkoda. Z tyłu mamy podany skład cieni oraz instrukcję ich aplikacji.  




W środku znajdują się 4 cienie, miejsce na pędzelek oraz podłużne lusterko. Nie specjalnie uważam je za przydatne, bo co najwyżej możemy zobaczyć tam same oczy. Paletka kosztowała ok. 10-12 zł i zawiera 8g cieni.  




Do zestawu dołączony jest długi pędzelek z aplikatorem. Jest to jeden z najlepszych pędzelków jakie spotkałam w paletkach. Krótki i prosto ścięty z syntetycznego włosia, którego jest sporo. Jest bardzo elastyczny, posiada lekko zaokrąglone boki, dzięki czemu możemy nim bez problemu wykonać ładną kreskę. Pacynka jest raczej średniej jakości i z niej rzadziej korzystam. Za to pędzelek podbił moje serce i to nim właśnie nakładam kreski cieniami. 



Same cienie są bardzo ładnie skomponowane. Mamy tu 3 stonowane kolory i jeden dominujący, błękit. Z czego dwa z nich (1 i 4) są satynowe z lekkim błyskiem, a pozostałe bardziej matowe. Wszystkie cienie są dość dobrze napigmentowane i nie sprawiają problemów przy aplikacji. Dobrze łączą się ze sobą, a kolory ładnie współgrają.  

Cień nr 1 to kolor, który nazwałabym lekko zabrudzonym śniegiem. Bardzo przyjemny opalizujący odcień do rozjaśniania. 
Cień nr 2 to intensywny błękit wpadający w turkus. Daje nam matowe wykończenie z delikatnymi mieniącymi się drobinkami.
Cień nr 3 to matowy granat, który leciutko wpada w fiolet. Podobnie jak błękit posiada drobinki. 
Cień nr 4 to ciepły odcień szarości, z dużą zawartością rozświetlających drobinek. 

Najczęściej używam cienia nr 1 i 3. Nr 1 służy mi za bardzo przyjemny rozświetlacz do wielu makijaży, natomiast nr 3 jest idealny do kresek. Zresztą jak widać po zużyciu ;) Błękitne kreski zostawię sobie na letnie wariacje. Natomiast nr 4 jest uniwersalnym odcieniem szarości, szkoda tylko, że ostatnio jakoś mniej maluję oczy w szarościach. Jednak na pewno go zużyję, bo jego odcień na mojej skórze wpada lekko w brąz a to lubię!





Kolory są nieco transparentne, więc łatwo możemy bawić się nimi i ich intensywnością w makijażu. Jak widać zawarte drobinki nie są widoczne na pierwszy rzut oka, są na tyle drobne by odbijać światło i ożywiać kolor bez przesadnej ilości błysku. Dla mnie jest to duży plus, nie lubię w co dziennym makijażu zbyt wiele brokatu czy błysku. 
Cienie mają lekką tendencje do osypowania się na policzki, więc nie polecam nabierania zbyt wielkiej ilości na raz.  
Trwałość cieni jest przeciętna, tzn. gdy robię kreski granatowym odcieniem to utrzymują się bez bazy ok. 5 godzin bez poprawek, później kolor zaczyna zanikać. Robiąc pełny makijaż przy ich pomocy efekt był podobny. Gdy próbowałam nałożyć je na bazę efekt utrzymywał się dłużej, jednak wtedy zauważyłam, że zbierają się lekko w załamaniu powieki. Staram się nie trzeć i nie dotykać oczu gdy mam cienie, jednak gdy już tak się stanie to niestety nie wytrzymują i kolor znika. Mimo to oceniam ich trwałość na dobrą z minusem. 




Podsumowując uważam tą paletkę za udaną. Nie używam jej często, raczej na specjalne okazje lub gdy mam ochotę na kolorową kreskę.  
Plusy paletki: 
-niska cena
-bardzo fajny pędzelek
-ładna kompozycja kolorystyczna
-lekkie i transparentne cienie

Minusy:
-dla niektórych mogła by być mocniej napigementowana
-opakowanie, które nie przetrwało upadku
-małe lusterko
-ścieralność cieni




Za taką cenę chętnie wypróbuję też inne kompozycje kolorystyczne Manhattanu, szkoda tylko że tak trudno je dostać. Jak Wam się podobają kolory? Znacie tą paletkę? Jak się u Was sprawdziła? 

czwartek, 26 grudnia 2013

GWIAZDKOWY MANICURE





Jak tam Wam mijają Święta? Wszystko wyszło smaczne? Rodzina jest już objedzona i zadowolona? Prezenty się udały? U mnie jest już spokojniej. Wczoraj gdy wszyscy goście już nas opuścili znalazłam czas by wreszcie stworzyć coś bardziej świątecznego na paznokciach. Przed Wigilią starczyło mi czasu tylko na pomalowanie ich na czerwono. Święta to jedyny i krótki czas, gdy znoszę choinki, gwiazdki i renifery na paznokciach, więc postanowiłam wykorzystać go! 








Do tego mani użyłam tylko czerwonego lakieru Bell ladycolor, Lovely Blink Blink nr 5 oraz złote gwiazdki i paseczki w posypce. Choinkę namalowałam przy pomocy taśmy. Gwiazdki doczepiłam na kropelce bezbarwnego lakieru. Najwięcej zabawy miałam z posypką ze złotych paseczków, początkowo użyłam jej za dużo i efekt był bardziej podobny do złotego jeża...niż do czegokolwiek innego. Następne podejście było już bardziej udane. Wszystkie paznokcie zabezpieczyłam bezbarwnym topem. Mimo tego gwiazdki wytrzymały jeden dzień...trudno. Chociaż przez chwilę się nimi pocieszyłam.








A jak wyglądały Wasze Świąteczne pazurki? Pojawiły się na nich motywy świąteczne czy wolicie jednokolorową klasykę?

wtorek, 24 grudnia 2013

MERRY CHRISTMAS



Życzę Wam wszystkim ciepłych i radosnych Świąt w najmilszej, rodzinnej atmosferze. Odpocznijcie, nabierzcie nowych sił i cieszcie się pysznościami! Życzę Wam żebyście znalazły swoje wymarzone prezenty pod choinką, wróciły z nowymi postami i pozytywną energią. Wesołych Świąt!

poniedziałek, 23 grudnia 2013

DELIA BODY BUTTER



Masła do ciała to coś przed czym długo się broniłam, serio, nie kojarzy mi się dobrze sama nazwa "masełko", a Wam? A co powiecie na margarynę do ciała? Właśnie tak bym opisała Body Butter z Delii. Ale po kolei. Masełko dostałam przy okazji któregoś boxu z Shiny. Liczyłam raczej na coś nawilżającego, dlatego dość spore opakowanie (200ml) odstawiłam do półki kosmetyków na kiedyś. I tak sobie tam czekało, aż moja ciekawość zwycięży. Parę tygodni temu postanowiłam wziąć się za nie i sprawdzić czy jest coś warte. 




Delia Cosmetics zapakowała masełko w bardzo przyjemne plastikowe opakowanie. Jest dość poręczne, mimo że spore, łatwo się je odkręca. Duże pudełko pozwala na swobodne nabieranie masełka i to lubię. Sam design pudełka też mi się podoba. Na opakowaniu znajdziemy opis produktu, z tym że tylko po angielsku i francusku oraz skład. Duży plus za masło shea już na drugim miejscu. 




Przejdźmy do samego masełka, odkręcając wieczko nie spodziewałam się tego co zobaczyłam. A była tam margaryna! Od razu sprawdziłam datę przydatności i nie to było powodem jej stanu. Poszperałam w internecie i wiele osób ma podobne odczucia do moich. Krem wygląda jak jasno żółta margarynowata maź. Drugą rzeczą, która szybko do mnie dotarła, to zapach. Nie mam chyba słów by go opisać. Kofeina i l-karnityna na wieczku przygotowały mnie na kawowy zapach a ten jest...dziwny. Wiem, że to nie miarodajne określenie. Naprawdę staram się tam wyczuć coś z kawy ale nijak nie mogę. Na pierwszy "niuch" jest to intensywny zapach, który po chwili znika. Lekko chemiczny, a lekko roślinny. Jakbym wąchała liście mokrej rośliny, może kawowca ;) W każdym razie zapach jest dla mnie straszny i jest głównym powodem dla którego zużywam masełko w tempie bardzo wolnym. 
Sama konsystencja jest świetna, bardzo lekka, nie sprawiająca problemów ze smarowaniem (margaryny po ciele :D ) czy wchłanianiem. Masełko znika z powierzchni ciała błyskawicznie, zostawiając ją gładką i nawilżoną. Zostawia wyczuwalny lekki film na powierzchni skóry, nawet prze kilka godzin. Czasem po całej nocy nadal czułam, że mam miękką skórę.   




Działanie masełka ma odbywać się na polu bitwy z cellulitem i brakiem jędrności  Po prawie 2 miesiącach stosowania (niestety nie codziennego), nie zauważyłam by znacząco poprawił moje problematyczne miejsca z celulitem. Dużo lepiej radził sobie z nim zwykły kawowo-cynamonowy peeling. Zresztą nigdy nie wierzyłam, by krem był w stanie zwalczać dobrze taki problem. Musze jednak przyznać, że masełko bardzo fajnie nawilża i ujędrnia moją skórę. Widzę poprawę w elastyczności i gładkości zaraz po nałożeniu i po tych paru tygodniach efekty są odczuwalne. 




Podsumowując, nie jest to kosmetyk z którym się polubiłam, choć bardzo bym chciała, bo ma on swoje plusy: szybko się wchłania, dobrze nawilża i ujędrnia samą skórę. Jednak zapach masełka skutecznie mnie przed nim powstrzymuje. Szukałam ostatnio czy można go gdzieś kupić, ale nie znalazłam nigdzie takiej informacji. To chyba dobrze, nie wróżyłam mu długich lat i rzeszy fanek. Chętnie wypróbuję jakieś inne masełko nawet Delii, jeśli skład będzie podobny. Jednak teraz będę rozglądać się za czymś, co nawilży moją skórę i otuli ja słodkim i pięknym zapachem. Polecicie mi coś? 

niedziela, 22 grudnia 2013

CHRISTMAS IS COMING!


Czujecie już magię nadchodzących Świąt? Ja zdecydowanie tak!!! Dlatego właśnie dzisiaj postanowiłam nie pisać stricte kosmetycznego postu, tylko podzielić się z Wami świątecznymi inspiracjami, tak żeby wszyscy mogli poczuć ten nadchodzący magiczny czas ;)



Wśród gorączki zakupów u świątecznych przygotowań nie mogłam przecież nie znaleźć chwili czasu, żeby zająć się blogiem. Najgorsze są dla mnie te kolejki w sklepach, jakby ludzie nagle się "z choinki urwali" i uświadomili sobie "och Święta, trzeba iść natychmiast na zakupy" i co roku to samo, chociaż zabawnie to wygląda jak 3/4 ludzi wychodząc z kościoła kieruje się do galerii handlowej, która jest zaraz obok ;) Niestety te wszystkie przygotowania potrafią człowieka całkowicie wykończyć, ale czy finalnie nie są one nam wynagrodzone, kiedy możemy objadać się do woli wszystkimi pysznościami (Święta są jedynym okresem w roku, kiedy nie patrzę na konsekwencje spożywania dużych ilości cukru)? A po włożonym wysiłku możemy zasiąść przy kominku, przy blasku ognia i choinkowych lampek, z dobrą książką i kubkiem kakao i rozkoszować się chwilą! ;)



Dzisiaj, żeby poczuć jakąś mobilizację, włączyłam sobie świąteczną stację w open.fm i niewiarygodne, ale pierwszy raz w tym roku usłyszałam piosenkę Last Christmas, a wcale się przed tym specjalnie nie broniłam ;) I oczywiście, jak co roku, przyszła mi do głowy myśl "jakim cudem piosenka o zawodzie miłosnym stała się największym świątecznym hitem?" Też macie czasem takie odczucia, że jest w tym coś dziwnego?




A jak tam Wasze przygotowania? Wszyscy już ubrali choinki? Ja swoją tak, ale od kilku dni zbieram się, żeby powiesić lampki w swoim pokoju i jakoś mi to nie wychodzi, ale niedługo ostateczność mnie do tego zapewne zmusi. Nie wyobrażam sobie, żeby ich nie było, tylko po prostu jeszcze nie poczułam dostatecznej mobilizacji ;)




I na koniec, żeby nie było, że na beauty blogu nie dodałam nic "beauty", chciałam Wam zaserwować kilka zimowych inspiracji manicure i make-up. Niektóre może i nie nadają się na Wigilijną kolację, ale są naprawdę piękne!





wszystkie zdjęcia pochodzą ze stron: www.tumblr.com i www.pinterest.com

Zatem życzę Wam aby świąteczne przygotowania nie były zbyt mordercze i dało się z nich czerpać chociaż trochę radości, jak np. przy kupowaniu prezentów ;) Ja tymczasem zmykam na swój zasłużony relaks!