Strony

sobota, 30 listopada 2013

- 40% VOL. 2


Muszę się przyznać do tego, że jestem dzieckiem wszelkich promocji. Nawet gdy kosmetyki wylewają się z kosmetyczki, mogę sobie wmawiać, że niby przypadkiem wybrałam drogę koło Rossmanna, że przypadkiem odkryłam brak jakiejś pierdoły w domu, że przypadkiem AKURAT trwała wciąż przecena na kolorówkę. Ale prawda jest taka, wiedziałam, że wrócę. Chciałam bardzo wejść tylko i zobaczyć czy dołożyli mój odcień Afinitone...no i może lakier z Lovely...


Na szczęście swój ulubiony puder Maybelline Affinitione nr 9 (opal rose) znalazłam. 
Cena po promocji ok. 12zł


Moją kolejną zdobyczą są dwie nawilżające pomadki do ust Wibo Eliksir nr 01 i 09. Pierwsza z nich ma soczysty różowy kolor, druga, choć wydaje się dosyć ciemna, jest bardzo kobieca i elektryzująca. Osobiście jeszcze ich nie testowałam, więc nie powiem jak długo trzymają się na ustach, ale jak tylko wypróbuje to na pewno napisze więcej na ich temat. Jest to przykład na to jak ulegam dobrym opiniom, kpiłam by sama się przekonać czy są warte uwagi.
Cena to ok. 5,50zł.

Oczywiście nie mogłam się oprzeć kupieniu chociaż jednego nowego lakieru ;) Wybrałam granatowy odcień nr 5 z serii Wibo Wild Thing. Kupiłam także odżywkę Lovely Nail Care wygładzającą płytkę paznokcia. 
Zaopatrzyłam się także w tusz Wibo Extreme Lashes, ponieważ wyczytałam o nim wiele dobrych opinii. Faktycznie jak na tak niską cenę jest genialny, nie skleja rzęs i może się równać z wieloma droższymi tuszami dostępnymi na rynku. 
Cena to ok. 5,50zł.

Ostatnim zakupem były dwa eyelinery z Wibo, obydwa czarne, w tym jeden wodoodporny. Znam już zwykłą wersję i chcę sprawdzić czy wodoodporny będzie lepszy.
Cena za jeden to ok. 4,50zł.
To wszystko na co zdecydowałam się przy okazji promocji w Rossmannie, duża część tych zakupów to kosmetyki które znam i wiem że warto je mieć. Inne dopiero chcę przetestować lub porównać je. Ceny podaję na oko, bo zawieruszyłam gdzieś rachunek. 

Na razie koniec zakupów, a Wam udało się zachować zdrowy rozsądek, znaleźć to czego potrzebowałyście lub kupić coś niespodziewanego? 

czwartek, 28 listopada 2013

SOCZYSTA MALINA


Zima potrafi być urocza, zachwycać swoim pięknem i nawet można zapomnieć, że jest zimno...Niestety moje usta nie wybaczają niskich temperatur. Co roku walczę ze spierzchniętymi ustami. Dlatego zimowych wspomagaczy ust mam zawsze pod ręką. Przetestowałam na nich już wiele szminek, balsamów, masełek i błyszczyków. Nawet próbowałam leczyć je doraźnie miodem...naprawdę próbowałam go nie zlizywać! Jak wychodziło, chyba można się domyślić ;) W swojej torebce mam zawsze Carmex, pomadkę bebe oraz masełko Nivea malinowe.


Wpadłam wczoraj do Rossmanna dokupić parę rzeczy skoro - 40% nadal trwało ;) Przy półce z pomadkami ochronnymi dostrzegłam masełka od Bielendy. Jestem malinomaniaczką, dlatego od razu wybrałam  tą wersję. Dostępne są jeszcze masełka wiśniowe i brzoskwiniowe.

Skusiłam się opisem z opakowania. Producent zapewnia, że produkt : 
-nawilża jak masełko
-nadaje kolor jak błyszczyk
-pachnie jak owoc

Poza tym mamy doświadczyć efektu Baby Lips: naturalnych, miękkich i delikatnych ust. 


Pudełeczko jest zgrabne i malutkie, nie ma problemu z otworzeniem go i wydobyciem masełka. 
Otwierając go widzimy soczysty malinowy kolor! Mniam! Aż chce się w nim zatopić. I nagle dochodzi nas zapach...niestety nie malin...raczej landrynek. To duży zawód. W porównaniu z Niveą wypada słabo. 
Konsystencja masełka jest bardzo lekka i przyjemnie się je aplikuje. Nie skleją ust, nie daje poczucia ciężkości czy tłustości. Za to duży plus. Utrzymuje się na ustach ok. godziny. 
Mój naturalny kolor ust jest dość ciemny, może dlatego nie zauważyłam aby masełko nadawało soczysty kolor. Szkoda, bo w pudełeczku jest on obłędny. Poza tym nadaje lekki błysk, jednak też nie jak błyszczyk.
Jedyną rzeczą która mi się nie podoba to mydlano-landrynkowy posmak i zapach zamiast malin.  


Dużym plusem jest obecność masła shea, masła kakaowego, wosku pszczelego i witaminy E w składzie. Dzięki nim usta są nawilżone, natłuszczone i wygładzone. 

Moim zdaniem, mimo braku malin w malinach, masełko jest warte uwagi. Ładnie i delikatnie natłuszcza je i sprawia że usta wytrzymują niskie temperatury bez pierzchnięcia. Masełko kosztuje ok. 7 zł, cena jest adekwatna do działania. 
Jeśli chodzi o malinowy smak, wybieram Nivea, jeśli mówimy o nawilżeniu to chyba jednak Bielenda. Nivea jest bardziej tłusta i maślana. 

Znacie te masełka? Jaki smak wybieracie? 

środa, 27 listopada 2013

PUDROWY MANICURE


Dziś będzie o jednym z moich ulubionych sposobów na szybki  elegancki manicure. Potrzebujemy tylko dwa kolory oraz top. Wybrałam mój ulubiony nude Wibo nr 396 jako bazę, nałożyłam dwie warstwy, aby dobrze pokryć kolorem płytkę paznokcia. Po wyschnięciu, namalowałam dwie ścięte kreski na końcach paznokci, użyłam do tego czarnego lakieru Wibo nr 34. Wykończyłam wszystko utwardzaczem do paznokci, dzięki czemu przedłużam im trwałość i nadaję połysk.





Lubię w ten sposób podkreślać końce, ponieważ wysmukla on płytkę paznokcia. Dla mnie to bardzo eleganckie połączenie, pudrowego odcienia nude z czernią. Ważne jest by nie przesadzić z grubością kresek, inaczej możemy uzyskać efekt ciężkich, grubych a nawet "brudnych" paznokci. 



Tutaj mam wersję błyszczącą, ale znając mnie za 2 dni pokryję go matującym topem. 


Jak Wam się podoba? To bardzo szybki mani i polecam go na co dzień ;) 

poniedziałek, 25 listopada 2013

LIRENE CITY MATT VS. SHINY TOUCH



Parę miesięcy temu chciałam wypróbować serię podkładów Lirene, tak ze zwykłej ciekawości. Swoją przygodę z nimi zaczęłam od City Matt. Byłam wtedy ciut ciemniejsza, więc wybrałam nr 204 naturalny. Shine Touch kupiłam początkiem października, kiedy moja opalenizna już znikła, stąd nr 103 jasny. Dziś mogę oba porównać i powiedzieć Wam co nieco o nich. 
Obydwa podkłady zamknięte są w identycznych, plastikowych opakowaniach o pojemności 30ml. Wygodny aplikator z pompką pozwala wydobyć tyle kosmetyku ile potrzebujemy. Może nie są to estetyczne cuda, ale przecież ważne jest to, co kryje się w środku. Cena to ok 20-22zł. Często można znaleźć je na promocji.



Zacznę od City Matt, jest to fluid wygładzająco - matujący z witaminami: E (dezaktywuje wolne rodniki)  i C (poprawia koloryt cery). Pierwsze co zauważyłam to zapach, dość wyczuwalny słodko-kwiatowy, który utrzymuje się długo na skórze. Dla mnie to lekki minus, wolę mniej intensywne i mdłe zapachy. 204 to naturalny, ciepły odcień wpadający w róż..czego mój aparat nie chciał oddać...Podkład ma przyjemną konsystencję, nie sprawia problemów i nie zostawia smug na skórze. Wchłania się przyzwoicie, ale nie od razu, trzeba chwilkę z nim popracować i odczekać przed nałożeniem pudru. Kryje dobrze, nie mam większych zmian skórnych czy przebarwień, więc nie potrzebuję też super kryjącego podkładu na dzień. Ten poradził sobie całkiem dobrze, wyrównał koloryt i delikatnie wygładził cerę. Niestety ma też swoje wady, nie zauważyłam większego zmatowienia skóry, za to potrafi uwydatniać suche partie twarzy. Czasem już po 2-3h zaczynał się lekko rolować i pokazywać suche skórki...Nie wygląda to najlepiej. Pomagała mi z tym walczyć baza pod makijaż, ale mim to podkład nie wytrzymywał do końca dnia.  


Shiny Touch to fluid rozświetlający z filtrami UVB  (SPF 8) oraz hydrablock'iem, który ma nawilżyć naszą skórę. 103 ma również wyczuwalny zapach, jednak tym razem bardziej kosmetyczno-chemiczny. To również nie jest mój ulubieniec, ale i tak wolę go od zapachu City Matt. Odcień jest dużo jaśniejszy, ale nadal wpadający w ciepły róż. Wiem, że na foto wygląda żółto, chyba będę musiała znaleźć lepsze miejsce do fotografowania kolorów.
Konsystencja jest bardzo podobna jak u City Matt, różnica zaczyna się już przy nakładaniu. Shiny Touch lepiej się rozprowadza, pozostawiając efekt nawilżonej i miękkiej skóry. Wchłania się szybciej i można wyczuć nietłusty film. Natychmiast też możemy zobaczyć efekt rozświetlenia, dla mnie jest on idealny. Skóra promienieje lekką taflą blasku, z bliska dostrzegamy też mikro błyszczący pyłek. Kryje dobrze i w sumie nie wiem, który z nich lepiej. Wytrzymałość ma przyzwoitą, nie roluje się, nie wysusza skóry, do końca dnia nie uwydatnia suchych partii twarzy. Czyli o wiele lepiej niż City Matt. 


Podsumowując, oba podkłady mają swoje zalety, dobra cena, lekkie opakowanie, dość naturalne odcienie czy miłą konsystencję. Mają też swoje wady, jak zbyt intensywny zapach czy zatyczki, które łatwo złamać. Dla mojej skóry City Matt jest zbyt wysuszający, a efekt matu nikły. Jeśli chodzi o podkład matujący to chociażby Eveline BB bije go na głowę. 
Starcie wygrywa Shiny Touch za efekt promiennej i naturalnej skóry bez jej wysuszania. Uważam że to przyzwoity podkład w dobrej cenie. 
A Wy jakie macie doświadczenia z podkładami Lirene? Wolicie matujące czy rozświetlające?  



sobota, 23 listopada 2013

SWEET DESSERT

Dziś będzie słodko i dziewczęco.  Zapraszam na deser ;)



Na blogu Cherry Nails znalazłam świetną zabawę dla pazurkomaniaczek. Projekt : kreuj ciąg dalszy...polega na zainspirowaniu się kształtem który jest przydzielony na dany tydzień. Nie zdążyłam na 1 zadanie, ale już dołączam. 



W tym tygodniu króluje: 




Kształt skojarzył mi się najpierw z filiżanką, słodkim podwieczorkiem, babeczkami i w taki klimat chciałam pójść. Niestety nie udało mi się stworzyć pięknej i zgrabnej filiżanki...mimo 3 prób. Dlatego zamieniłam ją na miseczkę lodów. Przyznaję że dawno nie malowałam drobnych wzorków i babeczka też nie wyszła tak pięknie jak chciałam...Ale chyba też temu cieszy mnie ten projekt, mam możliwość poćwiczyć wzorki których nie stosuję na co dzień ;)  
Tak więc na kciuku mamy miseczkę lodów, na palcu wskazującym białe kropeczki na różowym tle, na środkowym miętowo-białe paseczki, na palcu serdecznym babeczka i na małym znów kropeczki na mięcie. 


Na zdjęciu wyżej znajdują się lakiery których użyłam: 
-Wibo nr 34 czarny
-Wibo nr 396 Express growth
-Wibo nr 7 Gel Like
-Wibo Diamentowa siła
-Wibo Art liner biały
-Eveline nr 496 Colour Instant 
-lady Code Bell czerwony (brak nr)


Jak wam się podoba? Co myślicie o takim projekcie? Moim zdaniem to świetna inicjatywa i sposób na trening. 

piątek, 22 listopada 2013

- 40 % W ROSSMANNIE

Chyba wszystkie kosmetykoholiczki czekały na dzisiejszy dzień jak na wcześniejszą gwiazdkę! Uwielbiam 40 % przeceny w Rossmannie, szkoda tylko że promocja zbiega się z okresem chudego portfela...eh. Jednak jak tu nie zaopatrzyć się chociaż w lakiery. Na szczęście niczego konkretnego bardzo nie potrzebowałam, ale zachciewajki nagle rosną gdy zobaczy się promocję -40%. Wchodząc do Rossmanna od razu skierowałam się do półek Wibo i Lovely. 


Pierwszym lakierem jaki chciałam kupić był Blink Blink Lovely nr 3...no właśnie, chciałam...widziałam go jeszcze w środę, a dziś już go nie było. Na pocieszenie wzięłam nr 1. Jest to fajne połączenie różowo-fioletowego brokatu z holograficznymi drobinkami i fuksjowymi cekinami. Cudowny do wykończeń.
Cena w promocji: 3,59zł


Kolejny, który chętnie sprawdzę jest Gloss Like Gel Lovely nr 229. Soczyście pomidorowy odcień czerwieni z bardzo drobnym, lekko holograficznym brokatem. 
Cena w promocji: 3,39zł


Z szafy Lovely musiałam jeszcze wziąć najlepszy matujący Top Coat jaki znam. La Femme, który ostatnio używałam może się schować, szczególnie że jest 3 razy droższy.
Cena w promocji: 4,29zł

Czas na Wibo. Po pierwsze, preparat do usuwania skórek, niezawodny, łagodny i dobrze nawilżający.
Cena w promocji: 4,19zł
Po drugie biały Art Liner do zdobienia paznokci. Przyda się do kolejnych projektów.
Cena w promocji: 4,29zł
  

Wibo Wow Glamour Sand cieszy się ogromną popularnością, chyba dlatego w moim Rossmannie został tylko nr 1. Cieszę się bo właśnie to był mój faworyt i dziwię się, że inne szybciej się sprzedały. Uwielbiam ten odcień z turkusowym brokatem. 
Cena w promocji: 4,59zł


Oczywiście musiałam też uzupełnić zapas odcieni nude. Wybrałam (już tradycyjnie) nr 396. Zabrakło numeru 348 - jasno szarego, a szkoda bo on też był na mojej liście zakupów. 396 jest to jeden z moich ulubionych odcieni. Cielisty kolor wpadający w róż, razem z matującym topem wygląda na mleczny. 
Cena w promocji: 3,09zł


Na dziś tylko tyle. Prawdopodobnie nie wytrzymam i jednak odwiedzę w poniedziałek jeszcze raz Rossmanna, ale tym razem w innym miejscu, niestety mój jest jednym z mniejszych i słabiej zaopatrzonych.

Chodzą za mną pomadki z Wibo Eliksir, naczytałam się wiele dobrych opinii. Poza tym może zrobię zapas tuszu, pudru i eyelinera. No i na pewno wezmę kolejny lakier ;)


A jak wasze promocyjne zdobycze? Wybrałyście coś z tego co ja? 
  




czwartek, 21 listopada 2013

DEBA BIO VITAL


Biedronka potrafi czasem zaskoczyć świetnymi kosmetykami.Niedawno pojawiły się w niej produkty bułgarskiej firmy DeBa. Chyba większość z Was zdążyła już się w nie zaopatrzyć i przetestować na sobie. Ja również jestem na tak!


Miękka, plastikowa butelka o pojemności 400ml jest bardzo poręczna i wystarczy szybki klik by ją otworzyć/zamknąć. Jedyne co mi przeszkadza to mały otworek dozownika..czasem trzeba użyć siły by wycisnąć odżywkę. 


Konsystencja jest kremowa i łatwo rozprowadza się na włosach. Ma przyjemny słodko-kwiatowy zapach, który nie utrzymuje się długo na włosach. Głównym powodem dla której ją wzięłam jest skład. Producent opisał ją jako posiadającą olejki arganowy i migdałowy oraz masło shea. Czyli wszystko czego chcemy! 

Skład:
- woda
- alkohol cetearylowy - substancja konsystencjotwórcza, wpływa na lepkość preparatu
- cetrimonium chloride (czwartorzędowa sól amoniowa) - ułatwia spłukiwanie preparatu, chroni przed rozwojem bakterii
- gliceryna - substancja nawilżająca
- masło shea - emolient tłusty, może być komedogenny: zmiękcza i nawilża skórę i włosy
- olejek migdałowy - zmiękcza, wygładza, nawilża
- sodium lactate (sól sodowa kwasu mlekowego) - substancja nawilżająca; zmiękcza warstwę rogową, dlatego stosowana jest przede wszystkim w preparatach do skóry suchej
- perfumy
- kwas mlekowy - j.w.
- olejek arganowy - wzmacnia włosy, silnie regeneruje, nawilża i chroni przed działaniem słońca i wiatru
benzoesan sodu - substancja konserwująca, która zapobiega powstawaniu i rozwojowi mikroorganizmów w kosmetyku
- sorbinian potasu - j.w.
- lilial - składnik substancji zapachowych
- citronellol - j.w.
- hexyl cinnamal - j.w. 



Według mnie jest to bardzo przyjemna odżywka, stosunek składu do ceny jest świetny. Odżywka za ok 5-6zł rzadko posiada chociaż dwa olejki w składzie przed perfumami. A to duży plus. Brak SLS oraz SLES to kolejny plus. Nie oczekuję jednak też cudów, producent obiecuje ułatwione rozczesywanie, regenerację oraz nawilżenie. Zgadzam się z rozczesywaniem, nie mam po niej problem z szczotkowaniem. Włosy są też błyszczące i nie obciążone kosmetykiem. Niestety nie odczuwam regeneracji czy większego nawilżenia. Są gładkie ale nie jest to spektakularny efekt. 
Mimo to uważam ją za dobrą odzywkę którą nie zrobimy sobie krzywdy. Używam jej głownie gdy mam mało czasu rano, nakładam ją zaledwie na 2-3 minutki a i tak nie muszę się później szarpać z włosami. Za tą cenę nie oczekuję więcej. Mam nadzieję że kiedyś jeszcze wróci do Biedronki. Zdążyłyście ją przetestować? Ciekawa jestem jakie macie wrażenia i czy ich szampony są również warte uwagi.  




środa, 20 listopada 2013

BAZA POD MAKIJAŻ DELIA COSMETICS

Dziś zaprezentuję Wam bazę pod makijaż której używam od kilku miesięcy. Bio baza pod makijaż Free Skin Make Up od Delia Cosmetics ma w swojej ofercie kilka wariantów baz : 

- wygładzająca i przedłużająca trwałość makijażu
- rozświetlająca
- redukująca niedoskonałości i zaczerwienia

Nie mam większych problemów z cerą, dlatego wybrałam bazę wygładzającą. 



Baza jest większa od standardowej wielkości buteleczek, jak np. większość fluidów ( 55ml ) z wygodnym aplikatorem, który dozuje dokładnie tyle bazy ile potrzeba. Dużym plusem jest materiał, plastikowa buteleczka jest lekka i przeżyła już nie jeden upadek ;) Baza ma delikatny chemiczny zapach, który niknie po nałożeniu na skórę.


Konsystencja bazy jest bardzo lekka i świetnie się ją aplikuje. Szybko się wchłania, nie roluje się i nie zostawia smug. Zostawia na twarzy przyjemny aksamitny film. Skóra staje się delikatna i wygładzona. Producent obiecuje intensywne rozświetlenie, czy jest intensywne? Raczej nie jest, ale za to sprawia że skóra jest promienna i naturalna. Poza tym, dzięki kwasowi hialuronowemu ma intensywnie nawilżać. Znów zastanawiam się czy intensywnie to dobre określenie. Owszem nawilża, suche partie na twarzy, które czasem obserwuję, stają się delikatniejsze i mniej widoczne. 
Praktycznie od razu mogę nałożyć podkład i nic złego z nim się nie dzieje, żadnych plam, zgrubień czy smug. Mam wrażenie, że wręcz ułatwia rozprowadzenie fluidu.
Jej główna funkcja, czyli przedłużenie trwałości makijażu jak najbardziej się sprawdza. Problematyczne miejsca, jak strefa T, zostają dłużej nienaruszone, podkład który czasem miał tendencje do rozwarstwiania się tam, utrzymuje się dłużej. 


Producent określa ją jako idealną dla każdego typu cery, co jest raczej śmieszne. Baza w swoim składzie posiada silikony oraz parafinę, co nie jest wskazane przy cerze tłustej. Jednak ja, na swojej mieszanej, nie odczuwam by zapychała pory czy przyczyniała się do powstawania wyprysków. Na szczęście nie mam aż tak problematycznej cery i mogę ją stosować. 


Baza kosztuje ok 20zł, ale jest to wydatek raz na pół roku, ponieważ jest bardzo wydajna. Dodatkowo to opakowanie XXL. Dla mnie spełnia swoje zadania, czyli, wygładza moją skórę i przedłuża trwałość makijażu. Na razie jestem jej wierna, może też dlatego nie szukam innej. Macie swoje typy sprawdzonych baz? 



poniedziałek, 18 listopada 2013

MYDŁO BOROWINOWE


Czy na co dzień mamy czas aby zrobić coś dobrego dla siebie? Dla swojej skóry? Czy nam się chce? Podziwiam osoby które powiedzą tak. Mnie nie zawsze starcza na to czasu, ale staram się. Dziś przedstawiam Wam mydełko borowinowe z Tołpy, które pomaga mi dopieścić skórę, poczuć, że zrobiłam dla siebie coś wartościowego i zrelaksować się przy tym. Jest to już 3 mydełko, które używam i szczerze mogę polecić. Kosztuje ok 9zł, czyli cena nie za wysoka, by sobie na nie pozwolić. Tym bardziej, że w codziennym pośpiechu korzystam też z innych żeli/kremów pod prysznic. 



Co mnie skłoniło do pierwszego zakupu? Po pierwsze: opakowanie...niestety...jako wzrokowiec jestem idealną klientką. Zgrabne pudełeczko, utrzymane w szaro lawendowej kolorystyce, wygląda jak eko kosmetyk, a to przyciąga mój wzrok. I okazuje się, że pudełeczko nadaje się do recyklingu czyli na +. Po drugie: obietnice producenta które możemy znaleźć na opakowaniu:
- 0% sztucznych barwników, konserwantów, PEG – ów, SLS - u, silikonów, oleju parafinowego
naturalny kolor
- roślinne składniki aktywne
- naturalne olejki eteryczne
- fizjologiczne PH

Do tego zawartość olejków eterycznych:

  • drzewo różane – uspokaja, przeciwdziała zmęczeniu i regeneruje
  • ylang-ylang – działa rozluźniająco, wycisza
  • szałwia – poprawia samopoczucie i ułatwia zasypianie
  • bergamotka – przywraca harmonie i spokój


Brzmi kusząco? Dla mnie wystarczyło. Tołpa zapewnia, że mydełko poprawi nam samopoczucie, oczyści, zregeneruje i odnowi naszą skórę. Dodatkowo wygładzi i nawilży skórę, przywróci równowagę i złagodzi napięcia.



Po wyjęciu z opakowania widzimy brązową, półprzeźroczystą i pięknie pachnącą kostkę mydełka z napisem "Tołpa mała wielka pielęgnacja!". Zgadzam się z tym stwierdzeniem, małe mydełko, ale skład wystarczająco wielki by moja skóra poczuła się wypielęgnowana. Kostka jest dość poręczna, nie łamie się, nie kruszy podczas użytkowania. Nawet gdy wyjechałam na tydzień, mydełko nie wysuszyło się na wiór mimo zostawienia go w mydelniczce. Pieni się lekko, dla mnie wystarczająco, gdy mam ochotę na więcej piany to używam żeli. Pachnie specyficznie, nie jest to jeden zapach, ale mieszanka ziół i drzewa różanego. Czy utrzymuje się długo na skórze? Niespecjalnie, ale w tym wypadku dla mnie to też plus. Wolę by moja skóra nie pachniała zbyt intensywnie szałwią ;)


Efekty, efekty...czy to spa? Możliwe, gdyby potraktować je jako jeden z elementów zabiegu nawilżająco-odżywczego. Jednak dla osób takich jak ja, czyli chcących czasem dopieścić swoją skórę produktem bogatszym w naturalne składniki niż przeciętne żele, jest super. Moja skóra jest po nim przyjemnie czysta i nawilżona. Nie używam mydła do twarzy, a na reszcie ciała nie zauważyłam by skóra była ściągnięta. Wręcz przeciwnie, nawet bez zastosowania balsamu, nie odczuwam dyskomfortu. Zapach naturalnych olejków, uczucie gładkości i świadomość stosowania bio kosmetyku to wystarczająca dawka "domowego spa". Mam poczucie, że zrobiłam dziś coś dobrego dla siebie i swojego ciała ;) 


Składniki:

Sodium Palmate, Sodium Palm Kernelate - sole kwasów tłuszczowych, główny składnik mydeł.
Funkcja: baza mydlana, czyli składnik myjący.

Glycerin - gliceryna.
Funkcja: składnik nawilżający, zapobiega też wysychaniu mydła.

Sucrose - sacharoza, związek organiczny będący zasadniczym składnikiem cukru trzcinowego i cukru buraczanego.

Propylen Glycol - glikol propylenowy, substancja nawilżająca skórę.
Funkcja: Humektant - zapobiega krystalizacji (wysychaniu) masy kosmetycznej przy ujściu butelki, tuby.
Bezpieczeństwo: glikol propylenowy jest bezpieczny do stosowania nawet w stężeniu 50% w gotowym preparacie. Może powodować podrażnienia, jeżeli nakładany jest na skórę chorobowo zmienioną.

PEG-8 - glikol polietylenowy oksyetylenowany 8 molami tlenku etylenu.
Funkcja: nawilżenie skóry.

Peat Extract - ekstrakt z torfu.
Funkcja: torf dostarcza substancji mineralnych, takich jak: węgiel, krzemionka, brom, żelazo, potas, magnez, mangan, cynk i fosfor. Zawiera ponadto kwasy huminowe i ich sole, hemicelulozę, celulozę oraz ligninę. Działa przeciwzapalnie, bakteriobójczo i ściągająco. Kwasy humonowe, fenolokwasy i fitohormony zawarte w kosmetykach na bazie torfu to silne antyoksydanty, które w połączeniu z minerałami odmładzają, regenerują, nawilżają, łagodzą podrażnienia oraz zwalczają wolne rodniki. Stosowanie kosmetyków na bazie torfu ma także właściwości odchudzające. Torf jest także stosowany w pielęgnacji cery tłustej i mieszanej, gdyż działa antybakteryjnie, przeciwzapalnie i ściągająco.

Sodium Cocoyl Isethionate - kokoiloizetionian sodowy, wytwarzany z oleju kokosowego.
Funkcja: świetnie rozpuszcza bród i tłuszcz w wodzie, pozostawiając skórę i włosy czyste. Nie wysusza, daje przyjemne, jedwabiste uczucie na skórze. Jest dobry dla każdego typu skóry i włosów.

Palm Acid - kwas palmitynowy, jest składnikiem tłuszczów roślinnych.

Palm Kernel Acid - mieszanina kwasów tłuszczowych z oleju palmowego.
Funkcja: substancja konsystencjotwórcza, wpływa na wzrost lepkości preparatu kosmetycznego.
Emolient tłusty, jeśli jest stosowany na skórę w stanie czystym, może być komedogenny, czyli sprzyjać powstawaniu zaskórników.

Citrus Aurantium Bergamia (Bergamot) Fruit Oil - olejek z owoców drzewa bergamotowego.
Funkcja: nadaje zapach kosmetykom. Stosowany w kosmetykach dla cer tłustych i trądzikowych, zmniejsza łojotok. Może działać fotouczulająco, a więc stosując olejek należy chronić skórę przed działaniem słońca lub promieniowaniem UV.

Aniba Rosaeodora (Rosewood) Wood Oil - czysty olejek eteryczny z drzewa różanego.
Funkcja: jest bardzo dobrze tolerowany przez skórę, dlatego bez obaw może być używany w przypadku skóry podrażnionej, wrażliwej, trądziku czy ran. Posiada właściwości antyseptyczne, przeciwwirusowe i antybakteryjne. Stosowany jest w przypadku trądziku, skóry matowej, szorstkiej, przesuszonej, a także tłustej, przy bliznach i rozstępach.

Cocamidopropyl Betaine - kokamidopropylobetaina.
Funkcja: usuwa zanieczyszczenia z powierzchni skóry i włosów. Substancja bardzo łagodna dla skóry i błon śluzowych, substancja mydląca i pianotwórcza.

Cananga Odorata Flower Oil - olejek ylangowy.
Funkcja: nadaje zapach kosmetykom, olejek zmniejsza przetłuszczanie się skóry.

Sodium Chloride - chlorek sodu.
Funkcja: substancja redukująca nieprzyjemny zapach, wpływa na konsystencję kosmetyków myjących.

Salvia Sclarea (Clary) Oil - olejek szałwii muszkatołowej.
Funkcja: olejek usprawnia krążenie, wykazuje działanie przeciwzapalne.

Polyquaternium-7
Funkcja: może być używany do modyfikowania właściwości pieniących.

Tetrasodium EDTA - sól tertasodowa kwasu wersenowego.
Funkcja: pełni rolę sekwestranta, czyli substancji, która kompleksuje jony metali. Dzięki temu zwiększa trwałość kosmetyku oraz jego stabilność.

Tetrasodium Etidronate - sól tertrasodowa kwasu etidronowego.
Funkcja: pełni rolę sekwestranta, czyli substancji, która kompleksuje jony metali. Dzięki temu zwiększa trwałość kosmetyku oraz jego stabilność.

Linalool - linalol, Limonene - limonen, Benzyl Benzoate - benzoesan benzylu, Benzyl Salicylate - salicylan benzylu, Geraniol - geraniol
Funkcja: składniki kompozycji zapachowych.


A Wy macie jakieś swoje ulubione mydełka z naturalnymi składnikami? Jeśli tak, to podzielcie się swoimi sprawdzonymi mydełkami w komentarzach.  

piątek, 15 listopada 2013

MATOWY BURGUND



Burgund, kolor który idealnie wpasowuje się w obecne trendy jesieni. Ciężki i głęboki jak mocne czerwone wino. Nie jest to jednak wdzięczny kolor, potrafi postarzeć skórę i dłonie, jednak w odpowiednim odcieniu wygląda elegancko. 
Od dawna jestem fanką lakierów Wibo, przede wszystkim za świetną jakość w porównaniu do ceny. Koszt ok 5-6zł za nową buteleczkę jestem w stanie zawsze wcisnąć w nieplanowane wydatki ;) Nie są to lakiery które utrzymują się długo, jednak dobrze zabezpieczone utwardzaczem lub matującym top coat'em służą mi ok 4-6dni. Czyli tyle ile potrzebuję aby znudzić się kolorem lub poczuć chęć zmiany. Ten lakier kupiłam kilka tygodni temu w Rossmanie, od razu gdy zobaczyłam nowa serię Wibo Wild Thing, mój wzrok przykuł odcień nr 3. 


Z bliska wygląda na czerwono-burgundowy z drobinkami złota. Bez obaw, to nie brokat, jednak drobinki dają trójwymiarowy efekt koloru. Wibo często ma problem z kryciem, przy ciemnych kolorach nie jest to tak widoczne, jednak ja i tak zawsze maluję paznokcie dwukrotnie. 



Jak dla mnie, lakier po wyschnięciu był zbyt intensywny. Mocny kolor plus wysoki błysk to zdecydowanie zbyt wiele na dzień, dlatego postanowiłam wykończyć go matującym top coat'em z La Femme. To mój ostatni nabytek który właśnie testuję. W normalnej cenie kosztuje 22zł, po promocji 17zł. Matuje szybko i już po jednej warstwie, co jest dużym plusem. Mat nie spłaszcza koloru, ale przyciemnia go lekko. Miałam go już wcześniej raz na paznokciach i wydaje mi się, że jednak nie jest super trwały. Pierwszy test robiłam na jasno szarym lakierze i po 3 dniach znów zaczynały się błyszczeć...Dlatego tym razem sprawdzę go na ciemniejszym. Top coat zmienił lekko odcień lakieru, czerwony odcień przeszedł w śliwkę.



Finalna wersja podoba mi się najbardziej, jest intensywna ale w stonowanym macie, co nie rzuca się w oczy, dzięki czemu bez obaw nosze go na co dzień. Wersję wysokiego błysku zostawię na większe okazje, może nawet z brokatowym wykończeniem. 
Macie w swoich zbiorach burgund? Czy wolicie klasyczną czerwień?



Follow my blog with Bloglovin