środa, 21 maja 2014

PAESE MGŁA PUDROWA ROZŚWIETLAJĄCA



Witajcie w ten słoneczny dzień! Nie wiem jak u Was, ale ja dziś w końcu poczułam, że mamy maj! To mój ukochany miesiąc i chciałabym by trwał przynajmniej pół roku ;) Też tak macie? Świeża trawa, kwiaty i słońce powodują, że mam ochotę na wiosenny makijaż, chcę wyglądać świeżo i lekko.Uzupełniłam już kosmetyczkę o lżejszy podkład, matujący sypki puder, kilka pastelowych cieni i spory zapas szminek w delikatnych różach. Jedyną rzeczą, której mi brakowało to dobry rozświetlacz! Nie podejrzewałam, że poszukiwania zajmą mi prawie miesiąc! Szukałam produktu w kamieniu do wykorzystania w końcowym etapie makijażu. W wielu drogeriach oferowano mi tylko takie w kremie lub podkłady rozświetlające...a nie o to mi chodziło. Chciałam uzyskać delikatną taflę blasku tylko na szczycie kości policzkowych. Szukałam więc dalej, niestety większość pudrowych kosmetyków miała w sobie brokat...tego też nie chciałam! Gdy już ich nie miały to blask był zbyt różowy, zbyt słaby lub sam kosmetyk był zbyt drogi. Aż w końcu znalazłam dla siebie coś idealnego, nie rujnując przy tym portfela. Jeśli jesteście ciekawi rozświetlającej mgiełki pudrowej z Paese to zapraszam na recenzję!





Opis producenta:
Świetlista pryzma do twarzy i dekoltu nadającą skórze świeży, jedwabisty, opalizujący wygląd. Jej konsystencja składa się z mikroskopijnych cząsteczek naturalnej perły (bez złotych drobinek), które odbijając światło od skóry, nadają jej satynowy blask.
Idealna do delikatnego rozświetlenia kości policzkowych, można ją nakładać również na dekolt i szyję. Pryzma to idealny produkt dla osób chcących cieszyć się świetlistą, jednolitą i promienną skorą przez cały rok.





Opakowanie:
Rozświetlacz zamknięty jest w okrągłym puzderku z grubego plastiku. Zamyka się porządnym "klikiem", nie ma obaw, że sam się otworzy. Samo opakowanie sprawia wrażenie mocnego, jeszcze mi nie spadło, ale nie obawiam się utraty kosmetyku. W środku znajduje się duże, poręczne lusterko oraz gładka gąbeczka, która całkiem nieźle przenosi puder i aplikuje go na skórze. Otrzymujemy 9 gram samego produktu.

Cena: 
Ja swój kupiłam w Drogerii Jasmin za 29,90zł, ale widziałam na stronie Paese, że mają je w promocyjne cenie 18zł. 

Skład: 
Mica - mika, pigment mineralny, daje efekt rozświetlonej skóry 
Talc - talk, zabezpiecza skórę przed podrażnieniem, w kosmetykach kolorowych jest używany jako substancja matująca. Substancja absorbująca wilgoć. Zmniejsza tłustość kosmetyku, co powoduje poprawienie parametrów sensorycznych kosmetyku. Działa przeciwzbrylająco głównie stosowany jako baza pudrów.
Kaolin - biała glinka, popularny wypełniacz kosmetyczny pochodzenia mineralnego. Jest jedną z najdelikatniejszych glinek, zawiera wiele mikroelementów (głównie krzem, glin, żelazo, magnez, cynk i wapń) oraz sole mineralne, 
Titanium Dioxide - dwutlenek tytanu,  stosowany jako rozjaśniacz. Jest odporny na światło, a dodany w mikronizowanej (drobno zmielonej) formie do bezbarwnych składników kosmetycznych, zmętnia mieszaninę i utrudnia przenikanie światła – to właśnie czyni go skutecznym filtrem promieniowania UVA i UVB
Zinc Stearate - stearynian cynku, zwiększa przyczepność i polepsza aplikację kosmetyku, wpływa na konsystencję pudru wiążąc składniki i zmniejszając nieco jego pylistość, poprawia nieco krycie, wydłuża "żywotność" makijażu. Ma właściwości hydrofobowe.
Dicaprylyl Caprylate,  
Coconut Kernel Oil - olej kokosowy, odżywia, działa przeciwstarzeniowo, wygładza 
Propylheptyl Caprylate - poprawia konsystencję 
Dimethicone - silikon, emolient tzw. suchy, niekomedogenny (nie powoduje powstawania zaskórników), czyli tworzy na powierzchni skóry film, który ogranicza ucieczkę wody z naskórka  
Tocopherol - tokoferol, witamina E, substancja o działaniu antyoksydacyjnym (przeciwutleniającym), hamuje procesy starzenia się skóry wywoływane np. promieniowaniem UV 
Phenethyl Alcohol - alkohol fenyloetylowy, nawilża, posiada działanie bakteriostatyczne
Caprylyl Alcohol - emulgator
Cyclopentasiloxane - emolient, wpływa na właściwości aplikacyjne kosmetyków 
Dimethico-nol - emolient, nadaje połysk, wykazuje działanie regenerujące
Ascorbic Acid - kwas askorbinowy, witamina C, antyoksydant, wyrównuje koloryt skóry oraz rozjaśnia plamy i przebarwienia
Caprylyl Glycol - emolient,  tworzy na powierzchni warstwę okluzyjną (film), która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z powierzchni
D-limonene - substancja zapachowa, która może działać drażniąco
Cinnamal - substancja zapachowa




Kolor i zapach:
Mgłę możemy dostać w czterech odcieniach :
- 11 Mglisty poranek (ciepły beż),
- 12 Upalny dzień (naturalny),
- 13 Romantyczny wieczór (złoty beż),
- 14 Gwiaździsta Noc (opalony)


Nazwy odcieni pochodzą z Wizażu i nie jestem pewna czy w nowej wersji są nadal aktualne, ponieważ moje opakowanie różni się od tego jakie znajdziemy na stronie producenta i Wizażu. Wybrałam na dla siebie najjaśniejszy kolor, chociaż nr 12 też mnie zauroczył. Z pewnością wypróbuję go gdy bardziej się opalę, na razie idealnym odcieniem jest ciepły beż. Jeśli chodzi o kolor, to w opakowaniu faktycznie wygląda jak ciepły beż z delikatnym połyskiem. Całą swoją magię pokazuje dopiero na skórze! Staje się wtedy szampańskim odcieniem z dużą dawką blasku!

Mgła ma swój delikatny aromat, na początku był bardziej intensywny, po dwóch tygodniach osłabł. W sumie nawet lepiej, chociaż lubię być rozpieszczana pięknie pachnącymi kosmetykami, to aktualnie mam dość intensywnie pachnący sypki puder i obawiam się, że gdybym nałożyła na niego jeszcze intensywny rozświetlacz, to byłoby to przesadą.  Mgiełka pachnie subtelnie perfumowanym pudrem. 



Konsystencja:
Mgiełka mimo, że pudrowa to w dotyku wydaje się bardzo kremowa. Aksamitnie delikatna i bardzo drobno zmielona. 

Aplikacja i efekt:
Mgiełka dobrze współpracuje i pozwala na osiągnięcie kilku ciekawych efektów. Nie ma problemu z nabraniem jej na palec, pędzelek czy gąbeczkę, więc możemy pracować z nim tak jak lubimy. Przy skórze pokazuje swój prawdziwy odcień, czyli ciepły szampański, który daje mocny blask. Bardzo dobrze wpracowuje się w skórę, poddaje się blendowaniu, pozwala tworzyć stopniowe przejścia czy moc błysku. Nałożona na szczyty kości policzkowych tworzy piękną taflę wody, która daje świeży i naturalny efekt. Do wieczornych wersji potrzebna jest większa ilość, ale efekt nadal jest delikatny i nie przesadzony. Nie jest to rozświetlacz który daje efekt zimnej, zmrożonej cery, wręcz odwrotnie, bardzo ciepły i lekko złoty. 

Trwałość:
Nakładam go zawsze na sam koniec makijażu, ostatnim krokiem jest lekkie omiecenie twarzy pudrem fixującym i roztarcie nim granicy między mgiełką a różem/bronzerem. Dzięki temu utrzymuje się na skórze spokojnie przez 6-8 godzin w nienagannym stanie. Później efekt słabnie, ale nadal jest widoczny. Po 12 godzinach kości policzkowe nadal wyglądają "świeżej" niż reszta twarzy, jednak resztki kosmetyku są już śladowe. 





Podsumowanie:
Tak jak pisałam na początku, droga do znalezienia przyjemnego, dziennego rozświetlacza była długa, ale warta trudu. W końcu mam kosmetyk, który jest na tyle uniwersalny, że pozwala mi na użycie go w codziennym i wieczornym makijażu. Dodatkowo, który mogę zastosować pod łukiem brwiowym lub do rozświetlenia wewnętrznych kącików oczu. A to wszystko z naturalnym blaskiem bez brokatu! Jestem z niego bardzo zadowolona! Efekt, trwałość i cena są dla mnie optymalne. Zastanawiam się nad jego zużyciem, ponieważ stosuję go regularnie od dwóch tygodni i widzę już niewielki ubytek. Nie mogłam się powstrzymać by nie podzielić się z Wami tą recenzją, stąd nie czekam do momentu aż zobaczę dno ;) Dopiszę Wam w p.s. jak go wykończę ;)

Jak Wam się podoba taki efekt rozświetlenia? Też lubicie efekt tafli wody? Czy jesteście fankami brokatowego lub mroźnego blasku? Jeśli miałyście już go to jestem ciekawa Waszych opinii, natomiast jeśli tak jak ja nie wiedziałyście o istnieniu tego kosmetyku to polecam sprawdzić na sobie ;) 
Miłej nocy ;) 

18 komentarzy:

  1. używałam kiedyś tego kosmetyku i świetnie się spisywał :) teraz chyba zmienili opakowanie

    OdpowiedzUsuń
  2. ja nie używam rozświetlaczy ;D i bez tego dobrze świecę :D hehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No moja strefa T też ;) Ale rozświetlacz pięknie rozjaśnia szczyty kości policzkowych ;)

      Usuń
  3. Bardzo kusząco odpisałaś ten rozświetlającz, chętnie bym go wypróbowała :-)
    Cena jest także zachęcająca :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jestem z niego zadowolona ;) Daje ładna i nienachalną taflę rozświetlenia ;) Cena mnie też cieszy ;)

      Usuń
  4. Piękny efekt! Bez żadnych nachalnych brokatowych drobin.

    OdpowiedzUsuń
  5. nie dla mnie taki kosmetyk ale fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie, że nie ma w nim brokatu. Ładnie się prezentuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepadam za brokatem na twarzy...chyba, że w Sylwestra...więc żaden mój puder nie może mieć w sobie brokatowych drobinek ;)

      Usuń
  7. super, że udało Ci się go w końcu zdobyć :) nie myślałam o kupowaniu rozświetlacza, ale ciekawa jestem jakby wyglądał u mnie, przynajmniej już wiem, gdzie szukać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się cieszę ;) Efekt można budować, od bardzo delikatnego muśnięcia po naprawdę widoczny błysk ;)

      Usuń
  8. z tego co widać na zdjęciach efekt jest super! :)

    pozdrawiam cieplutko i kwitnąco! czyli majowo :) <3

    OdpowiedzUsuń
  9. A najpierw nakłada się róż a potem rozświetlacz ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja najpierw nakładam na policzki róż, a potem na ich szczyty trochę rozświetlacza ;)

      Usuń