Masła do ciała to coś przed czym długo się broniłam, serio, nie kojarzy mi się dobrze sama nazwa "masełko", a Wam? A co powiecie na margarynę do ciała? Właśnie tak bym opisała Body Butter z Delii. Ale po kolei. Masełko dostałam przy okazji któregoś boxu z Shiny. Liczyłam raczej na coś nawilżającego, dlatego dość spore opakowanie (200ml) odstawiłam do półki kosmetyków na kiedyś. I tak sobie tam czekało, aż moja ciekawość zwycięży. Parę tygodni temu postanowiłam wziąć się za nie i sprawdzić czy jest coś warte.
Delia Cosmetics zapakowała masełko w bardzo przyjemne plastikowe opakowanie. Jest dość poręczne, mimo że spore, łatwo się je odkręca. Duże pudełko pozwala na swobodne nabieranie masełka i to lubię. Sam design pudełka też mi się podoba. Na opakowaniu znajdziemy opis produktu, z tym że tylko po angielsku i francusku oraz skład. Duży plus za masło shea już na drugim miejscu.
Przejdźmy do samego masełka, odkręcając wieczko nie spodziewałam się tego co zobaczyłam. A była tam margaryna! Od razu sprawdziłam datę przydatności i nie to było powodem jej stanu. Poszperałam w internecie i wiele osób ma podobne odczucia do moich. Krem wygląda jak jasno żółta margarynowata maź. Drugą rzeczą, która szybko do mnie dotarła, to zapach. Nie mam chyba słów by go opisać. Kofeina i l-karnityna na wieczku przygotowały mnie na kawowy zapach a ten jest...dziwny. Wiem, że to nie miarodajne określenie. Naprawdę staram się tam wyczuć coś z kawy ale nijak nie mogę. Na pierwszy "niuch" jest to intensywny zapach, który po chwili znika. Lekko chemiczny, a lekko roślinny. Jakbym wąchała liście mokrej rośliny, może kawowca ;) W każdym razie zapach jest dla mnie straszny i jest głównym powodem dla którego zużywam masełko w tempie bardzo wolnym.
Sama konsystencja jest świetna, bardzo lekka, nie sprawiająca problemów ze smarowaniem (margaryny po ciele :D ) czy wchłanianiem. Masełko znika z powierzchni ciała błyskawicznie, zostawiając ją gładką i nawilżoną. Zostawia wyczuwalny lekki film na powierzchni skóry, nawet prze kilka godzin. Czasem po całej nocy nadal czułam, że mam miękką skórę.
Działanie masełka ma odbywać się na polu bitwy z cellulitem i brakiem jędrności Po prawie 2 miesiącach stosowania (niestety nie codziennego), nie zauważyłam by znacząco poprawił moje problematyczne miejsca z celulitem. Dużo lepiej radził sobie z nim zwykły kawowo-cynamonowy peeling. Zresztą nigdy nie wierzyłam, by krem był w stanie zwalczać dobrze taki problem. Musze jednak przyznać, że masełko bardzo fajnie nawilża i ujędrnia moją skórę. Widzę poprawę w elastyczności i gładkości zaraz po nałożeniu i po tych paru tygodniach efekty są odczuwalne.
Podsumowując, nie jest to kosmetyk z którym się polubiłam, choć bardzo bym chciała, bo ma on swoje plusy: szybko się wchłania, dobrze nawilża i ujędrnia samą skórę. Jednak zapach masełka skutecznie mnie przed nim powstrzymuje. Szukałam ostatnio czy można go gdzieś kupić, ale nie znalazłam nigdzie takiej informacji. To chyba dobrze, nie wróżyłam mu długich lat i rzeszy fanek. Chętnie wypróbuję jakieś inne masełko nawet Delii, jeśli skład będzie podobny. Jednak teraz będę rozglądać się za czymś, co nawilży moją skórę i otuli ja słodkim i pięknym zapachem. Polecicie mi coś?
moja mama miała inną jego wersję też z tego pudełka i była bardzo zadowolona :) niestety nigdzie nie może już go znaleźć :)
OdpowiedzUsuńA jaką i jak pachniała?
UsuńSzkoda, że zapach ma nienajlepszy :/
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze masła do ciała o takiej konsystencji.. :p
OdpowiedzUsuńKawusia! <3
OdpowiedzUsuń